sobota, 6 stycznia 2018

Tyle się zmieniło.... Anoushka by Regina Moessmer

Sama nie wierzę, że to się dzieje. Byłam przekonana, że do blogowania już nie wrócę. Przez te dwa lata, które upłynęły od napisania ostatniego posta, zmieniło się w moim życiu tak wiele, że spokojnie byłby z tego materiał na powieść w odcinkach. Nie chcę jednak zabawiać Was teraz opowieściami z mojego życia, a pokazać, że jestem, nie złamałam się i dalej odtwarzam wzory rękodzielników - artystów.

Tym razem, na moje druty (ha! i to jest zmiana, o której powiedzieć muszę - na stałe się z nimi przeprosiłam i wręcz mnie pochłonęły, a szydełko poszło w odstawkę) trafił włoski tweed ze wspólnych facebookowych zakupów, z którego powstał mój pierwszy żakardowy sweter - Anoushka, ze wzoru autorstwa Reginy Moessmer.


Dziergadło powstało na drutach 3,25 mm (sweter) i 2,5 (ściągacz swetra, ściągacz na rękawach, obrobienie dekoltu).


Tym razem, łamiąc swój zwyczaj, zrobiłam próbkę. Druty dobrałam tak, by łapać się na gauge wskazany w projekcie. Byłam z siebie taka zadowolona - wreszcie robię wszystko tak, jak należy.  Nie wpadłam tylko na to, żeby swoje wymiary dopasować z rozmiarami swetra w projekcie. Stwierdziłam, że L pewnie się nada. Taaaaa, amerykańskie L... W efekcie znów mam oversize. Ale kurde, podoba mi się!


Największym wyzwaniem był dla mnie żakard - Anoushka to moja pierwsza przygoda z wrabianym wzorem. Projektantka sugerowała, żeby przy żakardzie zmienić druty na nawet rozmiar większe. Spróbowałam - dziury. Zapytałam niezawodnych dziewczyn na Dzianej Bandzie, dostałam błogosławieństwo dla niezmieniania drutów i zaczęłam szukać tutoriali, które powiedzą mi, jak wrobić wzór tak, aby nie był za ciasny. Złota rada? Odpowiednie i konsekwentne prowadzenie nitek. Główną -  na dole, wrabianą - na górze. Podobał mi się też patent z przerabianiem jednej nitki kontynentalnie a drugiej wyspiarsko. Pokombinowałam i żakard wyszedł tak, że nic się nie ściąga i nie zbiega.


Chociaż główną rolę dziś z pewnością odgrywał sweter, to jednak nie można pominąć aktora drugoplanowego - miejsca, w którym powstały zdjęcia. Dobków - wieś jakich wiele w Sudetach. Jednak w tej jest coś magicznego - niesamowita siła ludzi, którzy połączyli swoje siły, pasje i środki i zrewitalizowali wieś, dając jej drugie życie i czyniąc z niej atrakcję turystyczną. Położona w Górach Kaczawskich miejscowość oferuje nam nie tylko świetne miejsca na noclegi i posiłki (Villa Greta), ale też bogatą ofertę edukacyjną (Sudecka Zagroda Edukacyjna - wiecie, że w Polsce były wulkany?!) i warsztatową (warsztaty ceramiczne, warsztaty geologiczne - poszukiwanie i obrabianie agatów).


A w Chrośnicy, kilka kilometrów od Dobkowa, mieści się Muzeum Tkactwa i Naturalnego Barwienia Tkanin - toć to raj dla każdej dziewiarki!

Podsumowując- jestem, wróciłam i chcę tu zostać.

Jeśli komuś mnie mało - zaglądajcie na fanpage na Facebook'u. Tam bywam zdecydowanie częściej :)

9 komentarzy:

  1. no padłam,sweter super,włóczka cudna,kolor przepiękny :)!!!;
    ja się boję żakardu,że aż strach myśleć;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma czego - w internetach wszystko jest! znalazłam masę tutoriali pokazujących, jak dobrze zrobić żakard. Poszukaj pod fair isle knitting :)

      Usuń
    2. dzięki za odpowiedź,myślisz,że bez znajomości języka dam radę?

      Usuń
    3. na youtubie masz ich masę - wystarczy patrzeć :)

      Usuń
  2. cudny żakard! Jeszcze nie próbowałam robić po "wyspiarsku"ale może skuszę się przy następnym wyrabianiu wzoru.
    Szkoda że warsztatów z barwienia wełny tam nie prowadzą, bo na pewno bym się tam udała. Miłego blogowania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że teoria do wełny i tkaniny niewiele się różni. a może się mylę? jakiś ekspert od barwienia coś podpowie? :)

      Usuń
  3. Super, do żakardów mi daleko, podziwiam!

    OdpowiedzUsuń